niedziela, 6 marca 2011

dzień za dniem

wstanie rano wyschnięta człeczyna
znajdze w butelce resztkę wina
i wyssie ją od razu
nie zgasiwszy tym pragnienia
wyjdzie człeczyna na świat
by szukać żródła,
ugasić pragnienia,
czymkolwiek,
bo pali mocno...
że aaaaaaach.

chodząc tak
od bramy do bramy
załapać się chce na kolarza
ale ma pecha
kumple mają to samo
i zaden garnuszek
nie dostał zasilania

kazdy z nich
po kieszeniach skrobie
lecz nawet na kwacha
poprostu nie ma

ale ty patrz
mówi jeden do drugiego
tam Perfect spiewa
a ty hiva masz
a chlać się chce
idź może da
moze ze dwa zeta da
i jakos do jutra się wytrzyma.

kiedy tych pare groszy uzbierali
poszli do Jadzi
tej co na zeszyt nieraz brali
to i teraz flaszkę im dała
i jakoś wytrzymają do następnego rana.

niestety to nie jest zadna opera mydlana
i to wcale nie jest inny kraj
bo juz to było zanim Perfect ostatnio grał.
choć owszem zamiast być lepiej lub dobrze
rośnie to wszystko ze jest ledwo znośnie
gdy się to widzi i oczu nie zamyka
a ból gdzieś w człowieku mocno rozrywa
to trafia szlag...
ze oddało by się nawet dusze
a i tak nie idzie ku lepszemu
i na rękach umiera marzenie
tak jak kiedyś solidarność
tłumne zdarzenie.
a dziś...
to ta sama człeczyna
chora na hiva.
podzielona i rozdarta
wyciąga rękę
by przetwać
jakoś do rana
borgiem
na prędce
wzmocniona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz